środa, 6 czerwca 2012

Mniej lub więcej?


Ostatnio, w czasie popołudniowej kawy z moją koleżanką Magdą, wpadłyśmy na bardzo ciekawy temat. Mianowicie na co jesteśmy, bez skrupułów, wydać znacznie więcej oraz czujemy dużą satysfakcję z zakupu, a na jaki wydatek jest nam strasznie szkoda pieniędzy oraz wiąże się on z zerową satysfakcją. Później zadałam to samo pytanie mojej siostrze i wyszedł nam całkiem ciekawy wynik. Trzeba zaznaczyć, że nie we wszystkim byłyśmy zgodne. Ciekawa jestem waszego zdania na co jesteście w stanie wydać mniej, a na co więcej?

A więc oto co nam wyszło:

- z ubrań:

W kategorii „więcej” znalazły się: szpilki (na które razem stwierdziłyśmy, że jesteśmy w stanie wydać prawie każdą sumę i cieszyć się nieustannie), nietuzinkowa sukienka (moja siostra szaleje za krótkimi, obcisłymi sukienkami imprezowymi; ja lubię niezwykłe suknie bardziej eleganckie, ale w wystrzałowych kolorach lub interesująco skrojone; ciekawa jestem jakie są ulubione Magdy:), super skrojona marynarka (to jest akurat mój typ: marynarek nigdy za dużo, tak samo jak płaszczy), wysokiej jakości torebka ... oraz wszystko, co jest niezwykłe i wyjątkowe (typ zakupu: nie potrzebuję, ale bardzo mi się podoba).



Na „mniej” poszły wszystkie rzeczy zwykłe, które po prostu musimy mieć, np. czarne spodnie, biały t-shirt, dżinsy na co dzień, czarne szpilki do pracy, biała koszula… W pięciu słowach: obowiązek - zero satysfakcji z zakupu. 


- z ubrań sportowych

Razem stwierdziłyśmy, że szkoda nam pieniędzy na rzeczy pseudo sportowe (takie, w których nie uprawia się sportu, tylko chodzi się po ulicy na co dzień). 350 zł za buty sportowe??? Nigdy w życiu (chociaż znam osoby, które są w stanie wydać więcej). 200 zł za dres? Nie widzę tego… Osobiście mówię też "nie" trampkom. Moim zdaniem są stanowczo za mało kobiece i pasują dla buntowniczek w wieku przejściowym.


Paradoksalnie, podejście zupełnie się zmienia, jeżeli kupujemy rzeczy sportowe, w których rzeczywiście uprawiamy jakiś sport. Nie ma to jak lans na stoku narciarskim lub korcie tenisowym. Przyznam się, że w tym przypadku jestem gotowa na dużo za dużo „więcej”.



- z kosmetyków:  

Do grupy „więcej” zaliczyłyśmy kremy do twarzy i pod oczy (w moim przypadku dotyczy to wszystkiego, co wiąże się z pielęgnacją skóry twarzy: oczyszczanie, nawilżanie), podkład (ważna podstawa każdego makijażu), puder. Co ciekawe na róż do policzków oraz cienie do powiek było nam już szkoda pieniędzy. Ja też nie lubię wydawać na tusz do rzęs. Magda stwierdziła jednak, że to jest jej typ „więcej”. Na „mniej” dałabym też szminkę oraz błyszczyk, których kolor zmienia się wraz ze zmianą sezonów.



 Bardzo paradoksalna sprawa wyszła z perfumami. Z założenia powinnyśmy wydawać na nie więcej. Ale 400 zł za perfum - mnie osobiście boli. Zwłaszcza po tym jak w Polsce pojawił się Super-Pharm oraz naturalne kosmetyki np. L’Occitane.



 Zdecydowanym kosmetykiem na „mniej” okazał się lakier do paznokci. Inglot, to maks. W kategorii pojawił się także żel pod prysznic, lakier oraz pianka do włosów. Zastanawiałyśmy się nad kwestią balsamów do ciała. Zgodziłyśmy się, że do nawilżania wystarczy zwykły (zależy tylko co jest rozumiane pod pojęciem zwykły: Ziaja czy Loreal:). Natomiast, jeżeli mówimy o kosmetykach przeciwcellulitowych :)) – nadzieja jest warta każdych pieniędzy.

„Więcej” jestem też w stanie wydać na szampon i maskę do włosów.


Podsumowując, widzę, że więcej jest w kategorii „więcej”. Może dlatego moje miesięczne oszczędność często są zbliżone do zera?

P &S

Źródła zdjęć: christianlouboutin.com, www.asos.com, www.thekooples.com, hermes.com, www.luxurygiftsforwomen.com, sevenmillion.storenvy.com, pl.loccitane.com

4 komentarze:

  1. :) ostatnio się jednak ugięłam i poszło więcej na błyszczyk, róż i cienie w pięknej palecie... no ale zaliczę to do "Nie potzebuję, ale bardzo mi się podoba" no i tak zachęcająco się uśmiechały na półce;) M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja ostatnio kupiłam sobie (całkiem drogi, ale w promocji:) olejek do ciała, włosów i twarzy (Czy to jest właściwie możliwe? Jak jedna tabletka na wszystkie bóle?), czego jeszcze nigdy nie robiłam. Ale to bardziej by mogło być zaliczone do rzeczy „mam średni dzień, chcę i stać mnie”.

      Usuń
    2. wiem jaki to olejek, też go mam. Nie używaj go na włosy, chyba, zę na noc jako odżywkę, a rano go zmyjesz- działa zupełnie inaczej niż olejki na włosy i nie nadaje się do wyjścia. Za to na ciało jest super! :) M.

      Usuń
    3. Już go użyłam i rzeczywiście na włosy się nie nadaje :). Ale do ciała jest całkiem całkiem… Zabieram go na wakacje, zobaczę jak będzie się sprawdzał (Olejek jest firmy Sanoflore. Taki miałaś?). Ale i tak drugi raz go nie kupię. Jest średnio wydajny jak na taką cenę.

      Usuń