Ostatnio, w czasie popołudniowej kawy z moją koleżanką Magdą, wpadłyśmy na bardzo ciekawy temat. Mianowicie na co jesteśmy, bez skrupułów,
wydać znacznie więcej oraz czujemy dużą satysfakcję z zakupu, a na jaki wydatek
jest nam strasznie szkoda pieniędzy oraz wiąże się on z zerową satysfakcją.
Później zadałam to samo pytanie mojej siostrze i wyszedł nam całkiem ciekawy wynik. Trzeba zaznaczyć, że nie we wszystkim byłyśmy
zgodne. Ciekawa jestem waszego zdania na co jesteście w stanie wydać mniej, a
na co więcej?
A więc oto co nam wyszło:
- z ubrań:
- z ubrań sportowych
Razem stwierdziłyśmy, że szkoda nam pieniędzy na rzeczy pseudo sportowe (takie, w których nie uprawia się sportu, tylko chodzi się
po ulicy na co dzień). 350 zł za buty sportowe??? Nigdy w życiu (chociaż znam
osoby, które są w stanie wydać więcej). 200 zł za dres? Nie widzę tego…
Osobiście mówię też "nie" trampkom. Moim zdaniem są stanowczo za mało kobiece i
pasują dla buntowniczek w wieku przejściowym.
Paradoksalnie, podejście zupełnie się zmienia, jeżeli kupujemy rzeczy sportowe, w których rzeczywiście
uprawiamy jakiś sport. Nie ma to jak lans na stoku narciarskim lub korcie
tenisowym. Przyznam się, że w tym przypadku jestem gotowa na dużo za dużo
„więcej”.
- z kosmetyków:
Do grupy „więcej” zaliczyłyśmy kremy do twarzy i pod oczy (w moim przypadku dotyczy to
wszystkiego, co wiąże się z pielęgnacją skóry twarzy: oczyszczanie,
nawilżanie), podkład (ważna podstawa
każdego makijażu), puder. Co ciekawe
na róż do policzków oraz cienie do powiek było nam już szkoda
pieniędzy. Ja też nie lubię wydawać na tusz
do rzęs. Magda stwierdziła jednak, że to jest jej typ „więcej”. Na „mniej”
dałabym też szminkę oraz błyszczyk, których kolor zmienia się
wraz ze zmianą sezonów.
Bardzo paradoksalna sprawa wyszła z perfumami. Z założenia powinnyśmy wydawać na nie więcej. Ale 400 zł
za perfum - mnie osobiście boli. Zwłaszcza po tym jak w Polsce pojawił się
Super-Pharm oraz naturalne kosmetyki np. L’Occitane.
Zdecydowanym kosmetykiem na „mniej” okazał się lakier do paznokci. Inglot, to maks. W
kategorii pojawił się także żel pod
prysznic, lakier oraz pianka do włosów. Zastanawiałyśmy się nad kwestią balsamów do ciała. Zgodziłyśmy się, że
do nawilżania wystarczy zwykły (zależy tylko co jest rozumiane pod pojęciem
zwykły: Ziaja czy Loreal:). Natomiast, jeżeli mówimy o kosmetykach przeciwcellulitowych :)) – nadzieja jest warta każdych
pieniędzy.
„Więcej” jestem też w stanie wydać na szampon i maskę do włosów.
Podsumowując, widzę, że więcej jest w kategorii „więcej”. Może
dlatego moje miesięczne oszczędność często są zbliżone do zera?
P &S
Źródła zdjęć: christianlouboutin.com,
www.asos.com, www.thekooples.com, hermes.com, www.luxurygiftsforwomen.com,
sevenmillion.storenvy.com, pl.loccitane.com
:) ostatnio się jednak ugięłam i poszło więcej na błyszczyk, róż i cienie w pięknej palecie... no ale zaliczę to do "Nie potzebuję, ale bardzo mi się podoba" no i tak zachęcająco się uśmiechały na półce;) M.
OdpowiedzUsuń:) Ja ostatnio kupiłam sobie (całkiem drogi, ale w promocji:) olejek do ciała, włosów i twarzy (Czy to jest właściwie możliwe? Jak jedna tabletka na wszystkie bóle?), czego jeszcze nigdy nie robiłam. Ale to bardziej by mogło być zaliczone do rzeczy „mam średni dzień, chcę i stać mnie”.
Usuńwiem jaki to olejek, też go mam. Nie używaj go na włosy, chyba, zę na noc jako odżywkę, a rano go zmyjesz- działa zupełnie inaczej niż olejki na włosy i nie nadaje się do wyjścia. Za to na ciało jest super! :) M.
UsuńJuż go użyłam i rzeczywiście na włosy się nie nadaje :). Ale do ciała jest całkiem całkiem… Zabieram go na wakacje, zobaczę jak będzie się sprawdzał (Olejek jest firmy Sanoflore. Taki miałaś?). Ale i tak drugi raz go nie kupię. Jest średnio wydajny jak na taką cenę.
Usuń